Niewielu znam graczy, którzy nie chcą aby ich postać była maksymalnie mechanicznie wypasiona. Naprawdę niewielu.
- Nie działa na Ciebie strach. Mocne czy nie? Zależy od postaci i jak często coś Cię będzie strachać. Ale dla porównania, arcany które manipulują strachem (Comforting, Commanding, Couragous) kosztują po 10 punktów. A Ty masz to gratis, działa w pełni a nie tylko obniża poziom strachu plus nie zajmuje slotu na arcanę. - Zwłaszcza że przed chwilą dostałeś 50% zniżki na virtue).
- Jesteś odporny na magię wpływającą na umysł. "Oł jea!"Możesz grać na nosie Stregom, patrzeć przez iluzje Sidhe, żaden Vesteński szaman nie powie Ci "uspokój się" kiedy Ty akurat masz ochotę się pownerwiać. Nie rusza Cię to. Słuchajcie (właściwie to czytajcie) - Jedno ze stowarzyszeń ma podbicie utrudnienia dla maga, jeśli oddziałuje na bohatera. Kosztuje to bodaj 5 punktów. I ok - powiecie, że to daje bonus do wszystkich magii, a nie tylko wybranych. Ale jest chyba różnica pomiędzy jednym podbiciem utrudnienia, a całkowitą odpornością, no ni? Ale ok, dla dalszych obliczeń weźmy sobie koszt takiego bonusika wyceńmy na skromne 5 punktów. A co?
- Nie działa na Ciebie zasada ciężkich obrażeń. Dramatiki przechodzą Ci poziom Resolvu a Ty dalej walczysz jakby nigdy nic. Żadnych problemów z nieeksplodującymi kostkami, prawdziwa walka aż do upadłego. No dosłownie "Cohones of steel". Ku naszej wycenie, powiem tylko że zdolność do tego aby ignorować o jedną ciężką ranę więcej kosztuje 4 HP. Na ile wycenilibyście odporność na wszystkie? Ale ok. Kiepski ze mnie kupiec, podliczę to za 4 punkty.
Co nam wychodzi?
Otóż po podliczeniu tych bonusów i porównaniu z wykupieniem ich osobno, wychodzi mi na to że płacę 1 punkt i dostaję do tego wszystkiego jeszcze... Odporność na repartee system. Gosh! Mogę iść między dworaki i nikt, ale to nikt mnie nie uwiedzie, nie przestraszy, nie przekona do swoich racji!
Już wam mówię jak:
Gracz tworzy postać z tą zaletą. A ja, posłuszny tezie J.Wicka mówię mu "Tak".
I co ja mam z nim zrobić?
Sceneria dworska. Bal, szeptane umowy, kuluarowe rozrywki, ktoś wysyła na przeszpiegi pannę De Winter która ma omamić takowego bohatera. A on patrzy jej w oczy i mówi "Sorry dziecinko, nie dzisiaj".
Duh...
Nota bene, po dwóch-trzech odbitych podrywach facet (dla uproszczenia, poczyńmy takie założenie, choć dokładnie tak samo działa to w przypadku kobiet) dostaje reputację oziębłego, albo lubiącego inaczej i mogę spokojnie odpuścić sobie uwodzenie go w grze. Tyyyle zabawy idzie do piachu.
Dalej - Schwarzenwald. Napięcie sięga ponad czubki wiekowych drzew, bo nie wiadomo co skąd wyskoczy. Każdy szmer, szelest i stukot to powód do dreszczy. A on nic. Tylko maszerując stuka tymi jajami ze stali.
Ale ok - jest twardy. Idzie. Desantuję tam potwora. Gracze testują strach. Opowiadam im, jak wpatrują się w ryczącą bestię, jak ich dłonie drżą a pot wsiąka w skórę rękojeści. Jak za uszami spływają im krople potu przeszywając zimnym dreszczem. Jak adrenalina buzuje im w żyłach, wypełniając je tak, że słyszą własne tętno. Że czują jak podniesione ciśnienie wyciska im zęby (tak - wiedzieliście że tak naprawdę jest?).
A nasz pan twardy? Spojrzy na potwora, przełknie ślinę i ruszy do ataku. Tiaaa... No to się jego postać stała się bardziej interesująca, ni? Pokonała swój strach, swoją słabość. Może być z siebie dumna...
Walczą. Rezają okrutnie. Potwór spływa krwią. Ktoś odbija się od drzewa po uderzeniu stwora. Ktoś inny krwawi z rozszarpanej nogi/piersi/ręki. Ktoś dziko patrzy w dziury po kłach na swojej skórze. Litry krwi spływają na ściółkę. Postaci ledwie przytomne wspinają się na szczyty swej twardości, przecierają zamroczone oczy i bohatersko usiłując jeszcze coś zrobić potworowi. Ledwie przytomni zaciskają zęby i ryzykują. A pan Twardy? No jest dalej twardy, bo jemu nie robi różnicy czy to pierwsza czy ostatnia rana (zwłaszcza że moi gracze nie wiedzą ile mechanicznie im zostało do padnięcia). On po prostu idzie i robi swoje.
SIC!
No ok… zabawnie mogłoby być w Vodacce. Wiecie czemu Różokrzyżowcy są tam gatunkiem na wymarciu i żyją w rezerwatach? Bo Stregi mają problem z manipulowaniem ich strandami. To teraz wyobraźcie sobie co się dzieje, gdy pojawia się ktoś kto jest zupełnie odporny na ich zakusy.
„Mężu mój drogi, ucałuję Cię w czółko, ale usiecz tego o tam, bo on jest jakiś dziwny i może nam w planach namieszać. Albo może sam nie idź, tylko go otruj, albo wyślij ludzi aby go z dachu zrzucili. I może niech się przebiorą za Caligarich, aby nikt nas nie podejrzewał…”
Osobiście zbyt wielu innych opcji nie widzę, bo raczej mało kto będzie chciał gadać z gościem, od którego odwracają się wszystkie stregi.
Ja wiem tylko, że jeśli gracz będzie chciał u mnie zagrać kimś z tą zaletą, sidhe albo kimś o podobnym poziomie mocy, to odbędziemy najpierw dłuuuugą rozmowę, jak on to widzi.
Hawgh, powiedziałem!
Wszystko co napisałeś jest prawdą, ale sprawę zdawać sobie może z tego jedynie dojrzały gracz, czyli taki, który ufa swojemu MG i który wie, że w RPG nie chodzi o to, żeby wygrać ale, żeby dobrze się bawić.
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi się cytat J.Wicka:
OdpowiedzUsuń"Why do you play with bad ones?"
Czytam to po latach i powiem tak: przecież ta zaleta to jest właśnie kopalnia pomysłów na załatwienie gracza. Traci na dworze, a przynajmniej trafia mu się wątek "humorystyczny dla reszty drużyny" - wedle zasady, gdzie panna de Winter nie może tam kawalera de Summer się pośle ;). W walce taki bohater nierealnie ocenia swoje siły (jak inni wieją...znaczy się wycofują bohatersko...on chce się bić). Jak słusznie w notce napisano, jest pierwszym celem dla różnych czarowników, bo jakiś taki dziwny jest. Świetna Zaleta. Takiej wady nikomu bym nie życzył. Jak Gracz chce ją wziąć, dostanie wraz z uściskiem ręki prezesa.
OdpowiedzUsuń