środa, 24 marca 2010

Coś się kończy, coś się skończyło...

Z pewną dozą dumy i sporą dawką zadowolenia, pragnę podzielić się z Wami informacją, że wczoraj zakończyłem kolejną kampanię. Oczywiście 7thową.

Tak się jakoś złożyło, że w przeciągu kilku miesięcy zakończyłem dwa duże bloki dla różnych drużyn i znowu mam sporo materiału do przemyśleń. Tym razem będą jednak dość ogólnoRPGowe. Przynajmniej częściowo.

Pierwsze wrażenie z zamknięcia kampanii jest takie, że to naprawdę masa satysfakcji. Przeprowadzenie całości od początku do końca to niemały wysiłek, spora ilość pracy, ale na końcu pozostaje duma, że przeszło się całość, że historia się zamknęła i że wszystko (albo też i nie) co sobie zaplanowaliście zostało zrealizowane.

Druga rzecz, to możliwość wynagrodzenia postaci i graczy. Prawdziwa przyjemność dla MG (i jak zakładam dla graczy również!). Wręczenie im w końcu uczciwie zarobionych PD, nagród, favorów i wprowadzenie nowych rzeczy na karty.

Nie oszukujmy się też - każdy MG chce aby jego intryga tak czy inaczej wyszła na światło dzienne. Wszystkie te przemyślenia, konstrukcje, NPCe... Skoro włożył w to swoją pracę, to chce aby ona dotarła do graczy i została doceniona. Inaczej to jest niczym "dark secret" który nigdy nie wychodzi na jaw - zupełnie bez sensu. Takoż więc na zakończenie kampanii można porozwiązywać wszystkie wątki, opowiedzieć o NPCach albo też taktownie przemilczeć pewne sprawy pozostawiając sobie zajawki do kolejnej sagi.

A tak z przemyśleń bardziej 7thowych - podrasowany Eiseńczyk w zbroi jest praktycznie nie do zajechania metodami konwencjonalnymi. Zaczynam rozumieć, dlaczego Wick przepraszał za dracheneisen.
Pora mą ekipę wysłać do Vodacce, bo tam jeszcze mogą dla drużyny stanowić jakieś wyzwanie.

I jeszcze jedno: Fajnie jest czasem drużynie dać gwardię honorową, puścić przodem przed ambasadorami i sprawić że koronowane głowy im się skłaniają. Zwłaszcza jak drużyna nie wie do końca za co. Miny graczy - bezcenne!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz