wtorek, 22 grudnia 2009

Patron

Dwie notki temu wspomniałem pobieżnie o wartej przemyślenia instytucji Patrona.

Temat dreptał sobie za mną w te i we w te aż postanowiłem skrobnąć o nim coś do rozważenia i być nawet może dyskusji.

Otóż prowadząc już czas jakiś, jeszcze ani razu nie zdarzyło mi się, aby któryś z moich graczy wziął sobie porządnego, uczciwego patrona. I doszedłem nagle do wniosku, że to straszna szkoda jest, bo temat można eksploatować na stron wiele i ciekawostek z niego wycisnąć więcej niż Mac'ów z amerykanina. Kilka przykładów, które przychodzą mi do głowy:

- Według podręcznika, Patron takiż jest dla postaci źródłem finansów. Pokrótce to omówmy, aby mieć z tym dalej spokój.
Otóż ilość postaci-arystokratów w 7thu jest przygniatająca. Owszem - system zachęca do tego (specjalne zniżki np. dla szermierzy czy magów). A jak wiadomo również, to szlachcie przytrafiają się głównie podróże i przygody (choć osobiście uważam, po obejrzeniu na przykład "Rzymu", że taki dobry, prosty wojak mógł przejść przez więcej obcych lądów i przeżyć więcej przygód, niż arystokratyczne przyjęcie razem wzięte). Takoż szlachcie przypisuje się ostry język i cięte riposty, na które chłop nie mógłby sobie pozwolić z racji umysłu tepego (Duh?!)
Wracając do pieniędzy - szlachta je ma. Tak po prostu. Zważywszy na ich ilość funduszy, ja przestałem w ogóle liczyć pieniądze w 7thu.
Tym niemniej, dla kogoś kto nie jest szlachcicem, sakiewka od wysoko postawionego arystokraty (nota bene - skoro postaci nobli są takie bogate, to dlaczego nikt z nich nie bywa patronem dla uboższego acz dającego pewien potencjał osobnika?) może stanowić rozsądne źródło dochodu.

Przejdźmy jednak do rzeczy z mojego punktu widzenia ciekawszej - potencjału fabularnego.
Wyobraźmy sobie, iż nasz bohater jest silnie związany z jakimś nobilem. Rzecz to nie jest niezwykła, gdyż każdy kto chciał cokolwiek znaczyć czy to na dworze, czy na wojnie, czy to w innej istotnej działalności, nie tylko musiał być dobry w swej dziedzinie, ale takoż mieć kogoś kto by go poparł i wprowadził do środowiska. Bez tego ani rusz.
Ślicznym przykładem jest tutaj postać Sharpe'a, który ocaliwszy życie arystokracie zostaje awansowany z prostego trepa na oficera. I pomimo iż pozostali oficerowie w sztabie są (jak oni to ujmują) dżentelmenami, to on pod skrzydłami patrona rozkwita i niemalże sam pokonuje wrogie armie. Podobnie D'Artagnan, którego patron jest tak zręcznie pomijany w większości filmów o muszkieterach. A szkoda, bo jest postacią czasami ciekawszą od samego bohatera.

No ale mamy naszego bohatera, wraz z jego patronem.

Taki patron może po pierwsze przyjść do postaci z "prośbą". Prośby bywają różne - a to coś znaleźć, a to coś załatwić, gdzieś pojechać itp itd. jako MG mogę tu postawić neon - PRZEŻYĆ PRZYGODE zamiast wspomnianego nobla. Czyż nie wspaniały sposób na początek?

Idźmy dalej - nasz bohater wykonał kilka zadań dla patrona, ma u niego kilka przysług na koncie, patron go lubi i dba o niego. I teraz ja, jako MG, który zobowiązany jest zapewnić graczom odpowiednią ilość rozrywek biorę się za takiego patrona. Na początek
widzę dwie drogi - albo naszemu szlachcicowi się wiedzie dobrze i zalicza wzlot, albo wręcz przeciwnie - jego fortuna zmierzcha. Weźmy się za pierwszy przypadek. Do drugiego zdążymy dojść.

Nobil zbiera coraz to większe favory na dworach i w interesach. Najlepiej oczywiście dzięki działaniom naszych drogich graczy, gdyż to wiąże te postaci jeszcze bardziej. Fortuna jednego rośnie na powodzeniu drugiego. Nasi drodzy bohaterowie zaprzyjaźniają się z wysokimi progami, wypełnionymi przecudnej urody córkami i szlachetnymi synami jakby stworzonymi tylko po to aby przeżyć z nimi ogniste romanse. Ze swym kunsztem szermierczym często brylują w okolicy jako niepokonani mistrzowie. Dosłownie cud, miód i niebieskie pastylki. Sława, bogactwo i reputacja.

Odwróćmy teraz koło fortuny. Jak wiadomo, "the bigger they are, the harder they fall". Drzwi się zamykają, córy i synowie wcześniej wzdychający na sam widok, teraz z wysoko zadartym nosem odwracają spojrzenie, a zachwyt nad kunsztem szermierczym zmienia się w pogardę dla "okrwawionych barbarzyńców". I to wszystko niekoniecznie z winy postaci. Wszak mogła to być jedna zła wypowiedź kogoś znaczącego o patronie.
Cóż wtedy drogi bohaterze? Opuścić przyjaciela który wspierał od lat i wstąpić w szeregi roześmianych twarzy wyszydzających upadek? Czy pozostać wiernym i szwędać się niczym duch po zimnych halach niegdyś wspaniałego pałacu?

Ciśnie mi się na usta tekst z piosenki:
"No ale jaka tragedia! Jaka wspaniała tragedia! Echhh..."

No dobrze. Inny pomysł - Patron nie jest wcale taki święty jakim się z początku zdaje. Pomysł nie mój, tylko wzięty od pewnego Sienkiewicza. Heńka nota bene. Znacie? "Potop" się zowie. Dobrze zbuildowany Eiseńczyk Kmicic (Noble, szkoła szermiercza, Citation, indomitable will, comission) przysięga wierność Księciowi Radziwiłowi, w zamian za wstawiennictwo u pewnej panny, która ma nota bene w backgroundach przysięgę - wydać się imć Kmicicowi lub też do zakonu iść.
No i co? Na tej samej sesji gdzie gracz deklaruje swoją patriotyczną miłość i wierność Księciu, tenże okazuje się być Villainem. I masz babo placek. Alboś zdrajca narodu (reputacja w dóóóół), alboś zdrajca przysięgi na krucyfiksie (Cursed za min 2 punkty ja bym dał). Bądź tu mądry i... "Nie giń! Nie giń, bo Ci nie wolno!" że zacytuję za vilainem.

Nachodzi mnie więc pytanie, dlaczegóż to, przynajmniej moi gracze tak stronią od patronów. Początkowo myślałem, że może nie każda rola się do tego nadaje. Ale jakby to przemyśleć...
- Artysta - patron płaci mu za tworzenie dzieł, choćby o sobie samym. Rzeźby, malunki, poematy. A wiadomo że pokazać się w towarzystwie ze znanym artystom, to dobra inwestycja marketingowa. No i sprawny poeta zawsze się przyda pod ławką czy na innym podorędziu, gdy w konkury do damy uderzasz.
- Szermierz - Taki szermierz, który sprzyja noblowi to przecież fantastyczna rzecz. Yyy... Osoba. A im znamienitsza tym lepiej. Któż będzie stawiał problemy, gdy wiadomo że w każdej chwili nieomylne ramię może Cię wyzwać na pojedynek? A ileż to uwagi skupia się na Tobie, gdy z "pogromcą", "niezwyciężonym" i "nieulękłym" u boku na przyjęciu się pojawić?
- Polityk - A jeśli postaci samemu w politykę bawić się zachce, to sądzicie że daleko zajdzie bez kogoś kto go na przyjecie odpowiednie zaprosi? Choćby nie wiadomo jak witsowaty by był, to bez prawa wstępu na imprezę, niewiele zadziała.
- Duchowny - Czasami jeśli nie ma się czasu na sprawy duchowe, a mimo wszystko przydaje im się pewną wagę, warto zasponsorować mnicha, który za nas i nasze dobro pacierze będzie odmawiał. Albo w uczonych księgach, rzeczy dla mnie istotnych wyszuka.
- Odkrywca, Różokrzyżowiec itp - A za czyje niby pieniądze te organizacje działają? Gdyby nie dobra wola patronów, to dawno by na sankach na odkrycia jeździli i na koniu z patyka ludzkość ratowali. A o dobrą wolę patronów trzeba dbać...

Postawię więc po raz kolejny pytanie - dlaczegóż to gracze tak rzadko z Patronami się zadają?
Moim zdaniem... Gracze nie lubią "większych" od siebie. Gracz chcą być najważniejsi i myśl, że jest nad nimi ktoś, kto bezpośrednio im może wydawać polecenia i to płacić jeszcze za ich wykonanie, kala idealistyczne podejście do bohaterstwa i przygody. No i jeszcze - o zgrozo - chwałę mógłby zgarnąć patron, zamiast postaci.
Owszem - "Players want Kachiko". Chcą tych "dużych" NPCów, z którymi mogą pogadać, przyjąć na swe barki ratowanie świata i w glorii i chwale wrócić z laurem zwycięstwa.
A szkoda, że tak rzadko wykorzystuje się potencjał "szarego" patrona, który może im zlecić misje o wcale nie mniejszej randze, a do tego częściej występować jako tylko tło dla bohatera.

7 komentarzy:

  1. Z pewnością na ekstynkcję P.T. Patronów silnie wpływa wspomniany Kachiko syndrome. Oczywisty i stary jak świat, więc nie będę się na jego temat rozpisywał, bo i po co... No, może poza tym : jeżeli pracuje się dla Kachiko od trzeciej czy piątej sesji, to dla kogo lepszego potem można pracować :P ?

    Ale śmiem twierdzić, że część problemów egzystencjonalnych Patronów może być spowodowana swobodnym podejściem do pieniądza, zarówno wśród Bohaterów, jak i Tegozłegoemdżi. Owszem, dostęp do (własnej) szlacheckiej sakiweki pomaga. Dostęp do kilku (własnych) sakiewek pomaga jeszcze bardziej. Ale, do jasnej ciasnej, to nie Platinium Visa Card z płatnością odroczoną na 20 lat. Porównajcie sobie ceny i przychody, i nagle okaże się, że ten szlachcic to tak za wiele nie ma na wolne wydatki. Chyba, że je pomyje i ubiera się w szmaty, ale takiego to ja jakoś tutaj nie widzę? Przypomnę historyjkę, w której trzej muszkieterowie plus gwardzista łazili po Paryżu i czekali na cud, bo nie było co jeść. Albo (kolejną), w której nie było za co pojechać na wyprawę wojenną. Albo (kolejną), w której - gdyby nie udana intryga - to diamentowe spinki mogliby telekinezą sprowadzać. W co najmniej jednym przypadku panowie poważnie zastanawiali się nad samobójstwem, by nie znosić hańby nie dopełnienia obowiązku przez tak przyziemną rzecz jak pieniądze. Albo, że gwałtownie zmienię autora i czasy - moment, w którym kapitan Hornblower musiał grać za pieniądze w karty, aby móc się utrzymać... Słucham? Że trzej muszkieterowie to banda gołodupców była i groszem nie śmierdzieli? Ależ przenieśmy się w czasie 20 lat do przodu. Niby kieska znacznie zamożniejsza, posiadłość albo i dwie, ale nadal na wydatki jakoś wiele nie zostaje. Albo pieniążki daleko, albo utopione w jakimś przedsięwzięciu, albo po prostu nie ma kiedy po nie pojechać, albo jak się pojedzie to stryczek pewien... I w tym momencie objawia się wysłannik patrona (w osobie przebranego granda hiszpańskiego) i przynosi Aramisowi 200 złotych podwójnych hiszpańskich pistoli. Oraz list wart dlań set razy więcej, ale nie zagłębiajmy się w jego życie uczuciowe.

    Że wspomnę tylko o takim zastosowaniu patrona.

    Aha, tak na marginesie - d'Artagan nie miał Patrona w ujęciu 7thowym. Patron to głównie pieniążki, a tym dA zajmował się zawsze sam (with little help of his enemies). Pan de Treville to były plecy, ale nie zaplecze finansowe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohh... po tej notce żałuję, że nie wzięłam sobie patrona. Ale może jeszcze nie wszystko stracone? ;)
    Pytanie tylko jak to działa w przypadku Różokrzyżowca?

    OdpowiedzUsuń
  3. No własnie ja nie do końca zgodzę się ze stwierdzeniem, że patron jest kwestią głównie finansową. Dla mnie to po prostu ktoś wpływowy, dla którego wykonuje się pewne zadania a w zamian odnosi korzyści. Dla przykładu właśnie patron polityczny - wpływowa osoba dla której się lobbuje, a w zamian on otwiera pewne drzwi, które normalnie pozostałyby zamknięte.
    Podobnie mam wizję Eiseńczyka, którego patronem byłby Nibelung. I wcale by nie miał mu dawać pieniędzy, tylko zaplecze polityczne.
    Co do Muszkieterów - pan de Treville był gotów sponsorować zadanie d'A. a tylko tamten zawczasu zapewnił sobie odpowiednie środki.

    Jeśli zaś idzie o finanse postaci noblów - po pierwsze ja odszedłem od księgowości w 7thu i nie liczę pieniędzy. Po prostu mówię graczom że na coś ich stać, na coś muszą wydać połowę swojego skarbczyka, że to jest drogie a tamto okazyjnie tanie. A majętność widać w tym jak się ubierają, jak sypiają (nobliści biora pokoje w karczmach, niższe stany śpią na ławach). Jeśli nobel nie zasponsoruje jadła, to niższy szczeblem je conajwyżej jajecznicę. (Oczywiście upraszczając maksymalnie, bo ktoś z mega reputacją, Różokrzyżowiec czy muszkieter to je na koszt gospodarza i jeszcze ma wino niechrzczone podane, pomimo że może być z kmiocego stanu).
    Zwracając jednak uwagę na zapis książkowy, to gdzieś tam stoi napisane, że te 500 guilderów na miesiąc to jest nadwyżka i zysk generowany na drobne wydatki. Z tego nie trzeba opłacić służby, domostwa itd itp. Jeśli ktoś chce z tego na przykład inwestować albo rozdawac na biednych (vide Etallon du Toile w Montaigne) to już ich wybór.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co się zaś tyczy sponsorowania Różokrzyżowca to ja bym widział dwie opcje:

    Albo jakiś wdzięczny Patron stwierdza w kasie któregoś z domów zakonnych, że on będzie systematycznie wysyłał sumkę na konto skarbca, ale bardzo by sobie życzył aby potrzeby tego a tego zakonnika były rozpatrywane z jego źródła w pierwszej kolejności. I tak dany osobnik może dostać z zakonu lepszego konia, sprawniejsze siodło, więcej grosza na wyprawę itp.

    Druga opcja jest taka, że patron daje glejt opatrzony swym imieniem konkretnemu rycerzowi. I ten, będąc w jakimś mieście i potrzebując gotówki, idzie do gildii Vendelskiej lub innego cechu respektującego glejt i pieczęć tegoż patrona i tamże można pobrać odpowiednią ilość gotówki na doraźne potrzeby (albo do rozdania biednym ;) ).

    OdpowiedzUsuń
  5. Że popełnię zbrodnię i zacytuję :
    ]When you're talented and don't have any money, what do you do? You find a patron. Patrons are wealthy individuals, who sponsor (...) - i tak dalej, ciągle na finansową modłę. Patron - to po prostu źródło kasy. Do spraw nie-finansowych zaprojektowano Connections, Friend at Court, Societes i pewnie inne (darujcie mi brak pełnej listy).

    W momencie, w którym przestaje się zaglądać w kiesę, patron przestaje się liczyć... Bo po co wydawać punkciki na coś, co daje nam zasoby właściwie w ogóle nie wykorzystywane? I stąd trzeba robić patch, w którym patron robi coś jeszcze. Wspiera, daje nauki, zapewnia plecy, modli się za nas (etc, etc). Przykłady - wyżej :P Proszę bardzo, miło i ładnie rozbudowuje się mechanikę, jest fajnie. Ale proszę nie dziwować się, że gracze nie biorą patrona - bo niby po co mają go brać, skoro bez takiej protezy lepiej jest wziąć cokolwiek innego?

    Nie, żebym sugerował siedzenie z OOCalcem i liczenie każdego centyma, ale spójrzmy na nobila przez pryzmat kretyńskiej tabelki ekwipunkowej z podręcznika. Zajeżdża do nas sługus i wręcza sakwę ze złotem. 500g - wydaje się, że dużo, to jest 500 butelek zacnego wina! 500 dni zacnego noclegu w kanjpie. 50 zestawów ciuchowych. Stado koni do jazdy. Fortuna, panie! Oczywiście, to wszystko przy założeniu, że Jaśnie Pan(i) kupuje uczciwie po cenach rynkowych, starannie wybierając dostawców i zwracając uwagę na cenę, a nie jakość.

    Tylko że - ciuchy są w wersji bardzo skromnej (i bez biżuterii!) - w takich się na dworze nie pokażesz. Konie to zwykła taksówka jest, pojedziesz gdzieś szybciej i padnie, albo go ci źli ochwacą w stajni (taki los konia w opowieściach płaszcza i szpady). Wino zużywamy w tempie kilku butelek dziennie - chyba, że ktoś wodę pije, albo rozcieńcza.

    Ja żłopię wino po 5g+ za butelkę i staram się być na bieżąco ze sprawami mody. Ciężko mi też pokazać się dwa razy w towarzystwie w tym samym stroju. Mój ulubiony koń nie je byle czego. Od czasu do czasu mam też do załatwienia ... sprawy, które znacznie lepiej idą, gdy się je posmaruje złotym smarem. Lub też niespodziewane wyjazdy, po których dość często trzeba pilnie wzywać medykusa, a ten krwiopijca też kosztuje. Przez to wszystko kochane domowe pieniążki topnieją dość szybko. I zaczyna się wyglądać posłańca z kolejną miesięczną ratą... Ale rozumiem, że panowie szlachta z Montaigne żyją skromnie i liczą się z każdym groszem, dzięki czemu stać ich na pewne ekstrawagancje, takie jak np. jajecznica...

    Podsumowując - państwo gracze dostali za patrona Mister Visa Cardo, bardzo szanowanego Vendelskiego kupca, którego koloorowy bilet wizytowy jest akceptowany praktycznie wszędzie tam gdzie gildery. W związku z czym MG dostał backgrounda "Hunted by other Patrons" i teraz wyciska siódme poty, jak tu i tam coś połatać, żeby go grupka rozwścieczonych swoją ewaluacją NPCów nie wysłała na syreni koncert :) Sam żeś ściągnął to na swoją głowę.

    A pan de Treville nie oferował się z pomocą finansową (i dziwne by było, by jako Gaskończyk to uczynił), tylko sprawdzał stan kiesy d'Artagana. I zdecydowanie bardziej podpada pod fumfla na dworze :P

    OdpowiedzUsuń
  6. PS : Co nie znaczy, że nie podoba mi się idea wspomożenia biednych Patronów. Patron to ktoś, kto cię ma sponsorować; ideą był sponsoring finansowy, ale zawsze można zrobić z tego coś innego. Do kompletu imć Patroństwa polecam jeszcze zestaw tych, którzy na początku stają się wręcz niezbędni, a potem trzeba ich porzucić - lub zdecydowanie się od nich odciąć ze względu na ich (nasze) poglądy lub drobny druczek. I w związku z tym chętnie prywatnie podzielę się sugestiami dotyczącymi patrona dla Różokrzyżowca. (chichocik)

    PSS : Przepraszam za podwójny komentarz, ale atrament już wysechł i nie da się nic dopisać o powyższego tekstu. A kreślić i przepisywać nie będę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Huh... Komentarz długi i kilka spraw dotyczy, takoż mam nadzieję niezbyt wiele pominę:
    - metod na posiadanie kasy w 7thu jest sporo. Można wziąć zalety takie jak Roving Don, można zaczynać z wartościowym przedmiotem i go sprzedać, można wreszcie mieć Nobla. Podkreślam tylko jedno (a dotyczy to przynajmniej mojego prowadzenia) "Pieniądze w 7thu nie mają znaczenia". Nie prowadzam zazwyczaj sesji zakupowych - proszę o podanie listy zakupów. Jeśli potrzebuję by gracze byli biedni, to pozbywam ich tymczasowo pieniędzy. Sposobów jest wiele. Natomiast księgowość na sesji - to nie jest to jak widzę 7tha. Tak więc można mi zarzucić, że za mało eksploatuję to że jedni są bogaci a drudzy biedni. Że jedni mogą wiele a drudzy mniej. Jednakże IMHO to jest przeniesienie odgrywania kasy na graczy. Grasz bogata postać - zachowuj się jak bogacz. Klnij jeśli nie dadzą Ci w karczmie osobnego pokoju, kupuj tylko bogate stroje. Jeśli jesteś ubogi, to trzymaj się tego bogacza, to może zjesz lepiej niż zwykle. I nie widzę tu potrzeby wyliczeń. Mam szczęście posiadać na tyle dobrych graczy, którzy z tym zadaniem radzą sobie doskonale. Conajwyżej czasem muszę im napomknąć że lekko przesadzają, albo że na to ich po prostu nie stać.

    Nawiązując do tego - Patron dla mnie to źródło przefajnych wątków fabularnych i scen do odegrania. Bo o to mi chodzi w 7thu. A nie o rozliczenie czy kogoś stać na złotą spinkę do sukni, czy musi kupić tylko pozłacaną.

    Co do komentarza o Mister Visa Card, to nie do końca łapię o co chodzi. Poproszę o rozszerzenie wypowiedzi.

    Pan de Treville - muszę sprawdzić dokładnie a nie mam na podorędziu książki. Jestem przekonany że pytał d'A czy ten nie potrzebuje pieniędzy na wykonanie zadania, na co tamten mu odpowiedział że nie, ponieważ ukradł (o przepraszam - otrzymał) już wystarczająco. Ja odniosłem wrażenie, że pytanie De Treville'a to była oferta.

    Odnośnie wspomagania biednych i samemu będąc patronem - ostatnio odkryłem coś co się nazywa Merchant Patron - punkty Twojej postaci zostają zainwestowane w interes jakiegoś kupca, przez co to Ty jestes patronem a czerpiesz z tego zyski finansowe w przyszłości.

    Poza tym, ja bardzo chętnie poczytam o Twoich pomysłach. Może i sam je zastosuję :)

    OdpowiedzUsuń