czwartek, 17 grudnia 2009

Boccaccio na ekranie

Kojarzycie imć Giovanniego Boccaccio?

Nie - to nie żaden nowy villain z nowego dodatku.

Szkoła, Sokół, lektura... Cosik świta?

Otóż tenże Giovanni napisał swego czasu Księgę Dziesięciu Dni. Częściej znaną jako "Dekameron". Zawarł tam setkę opowiadanek o dość frywolnej treści. Jednakże chłopak był całkiem niezły i swymi słowy stworzył coś w rodzaju "Playboya" XIV wieku.

Jakże to się ma jednak do naszego 7tha? Otóż całkiem niedawno, ktoś wpadł na pomysł aby te opowiadanka posplątywać razem i zrobić z tego film. W założeniu, ukazanie pewnego dość popularnego akto... Chłopaka. - Na tle głębokich dekoltów, miało przynieść filmowi sławę, dolary i takie tam.

Na założeniach się skończyło.
No dobra - może nie na założeniach, bo suma sumarum nakręcili twora o nazwie "Virgin Territory".

Nie będę was oszukiwał - jeśli nie podejdziecie do tego filmu z dużą dozą humoru, luzu i przymrużeniem obu oczu, to przestaniecie oglądać już po pierwszym trafionym brutsie.

ALE...

Jeśli jednak postanowicie obejrzeć film do końca, może się okazać, że nieco was zaskoczy. U mnie się tak właśnie stało.

Czegóż możecie się więc spodziewać? Przez większość filmu, równo kiepskiego poziomu. Aż do ostatniej lokacji.

Nie wiedzieć czemu, tam nagle film staje się niemalże jakby go ktoś inny nakręcił. Dostaje 7thowego kopa, który sprawia że przestaje się żałować czasu spędzonego pomiędzy początkowym tekstem ("Not all virgins are angels... And not all angels are virgins") a prawdziwą akcją.

Cóż więc dostajemy?
- Najbardziej 7thowego Usuryjskiego Szlachcica, jakiego kiedykolwiek widziałem. Co prawda z wyglądu bym go nie zatrudnił (jak zresztą całej męskiej obsady w tym filmie, choć jednego z aktorów nawet szanuję za pewną rolę w serialu), ale facet jest od koni swojej bandy aż po szpik kości taki, jaki powinien być prawdziwy szlachcic ze wschodu. A scena z muszkietem rozgrzała moje serce.
- Prawdziwego villaina, zachowującego się jak villain, wyglądającego jak villain i chodzącego z dwoma podręcznymi sześciopakami oraz henchmanem. Co wiecej - imć jegomość ma słabość, ślicznie pokazywaną w trakcie filmu, którą pod koniec odkrywają bohaterowie i niecnie wykorzystują. Miód na moje serce.
- Finałową lokację godną najlepszej sesji. Prawdę powiedziawszy, gdy akcja przeniosła się tam, moje patrzałki wyszły z orbit. Bo wyglądało to, jakby 3/4 budżetu przeznaczono właśnie na lokację. Wspaniałe schody, które na ten tychmiast w mojej wyobraźni zapełniły się walczącymi bohaterami, ogrody właśnie takie aby przeciwnicy widząc się nie mogli ot tak po prostu się wyrżnąć, dziedziniec zamkowy, który... Jest wykorzystany tak jak wykorzystany być powinien. Wielki plus!
- Finałowy bój. Zarówno z brutsami (tą walkę na pewno reżyserował ktoś inny niż flegmatyczny początek filmu. Jest dynamiczna, ciekawa i 7thowa). No i oczywiście ma pojedynki, ale zdradzenie wam kto z kim i jak, byłoby z mej strony zbytnią złośliwością.
- W międzyczasie pojawia się przesympatyczna scena zapoznania dwóch postaci (mowa o Usuryjczyku i "czarodziejce"). Tak fajna, że aż postanowiłem ją kiedyś gdzieś wprowadzić.

4 komentarze:

  1. Trailer dla niezdecydowanych ;)
    http://www.youtube.com/watch?v=fMECUXfUNSM

    OdpowiedzUsuń
  2. To wypada polecić Dekameron z 1971 roku nakręcony przez Pasoliniego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z chęcią obejrzę, gdy położę na nim łapki. Przyznaję, że wcześniej nie wiedziałem o tej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  4. 47 year old VP Sales Derrick Siney, hailing from Dauphin enjoys watching movies like "Edward, My Son" and Video gaming. Took a trip to Barcelona and drives a Aston Martin DB3S. sprawdz tutaj

    OdpowiedzUsuń