Zapewne już widzieliście 16ty update projektu 7th Sea 2nd ed? Nie? No to macie co nadrabiać!
Sprawa jest taka, że ogłoszono kolejny podręcznik - kolejny ląd, jakiego w starej edycji nie było. To "Land of Gold and Fire" (ze względu na ciekawe pomysły jakie w historii zaserwowali nam tłumacze, nie założę jak będzie się nazywać Polska wersja. A nóż się czegoś nowego dowiem?).
Prawdę powiedziawszy, pisząc tę notkę usiłowałem doliczyć się uczciwie ile "landów" Wicek już zaplanował. Mniejszych, większych, nieistotne. Jako ogr, pozwolę sobie nadmienić, że przy "dużo" mi się odechciało liczyć dalej.
Tak naprawdę, kiedy o tym myślę, to mam wrażenie, że do tej pory spoglądaliśmy na Theę jak przez szkło powiększające na mapę, a teraz prostujemy się nad stołem i spoglądamy na cały arkusz.
I tak uczciwie sprawę kładąc, gdy zobaczyłem okładkę "The New World", zaniepokoiłem się. Gdzie do holibki podziała się moja Thea? Ta którą tak polubiłem, która mnie tak oczarowała... Weź gościu przestań kombinować, rozdrabniać się, tylko skup na tym co ważne, popraw trochę rzeczy które szwankowały i hajda z powrotem na 7.Morze!
No ale potem się z tematem przespałem, nieco ochłonąłem... Nawet mi się zdarzyło pomyśleć! I doszedłem do innych wniosków. No bo przeca, na starej Thei to ja już wszędzie byłem. Serio! Straszyłem niedźwiedzie w Usurii (Jak można się domyślać, nie był to najlepszy pomysł). Wyzwałem Vesteńczyków na uczciwy pojedynek (Tak, to też było głupie). Nazwałem Vodaccianina kłamcą (Widzicie dokąd zmierzam?). I nawet Monteńskiemu krawcowi zdarzyło się powiedzieć, że to "Nie szata zdobi człowieka" (Tiaaa... Sami się domyślcie!).
I dopiero po przemyśleniu, z tej perspektywy to co robi Wicek, zaczyna mieć sens. Bo daje nam do ręki nowe miejsca, nowe kierunki, w których można mknąć! A zważywszy, że stare nacje zostaną upchnięte w dwóch książkach, to najprawdopodobniej, za horyzontem będzie się działo znacznie więcej.
I jasne - wszystkie przygody można upchnąć na starej Thei. Wszak El Vago, to Zorro rodem z Kalifornii. Piratów z Karaibów upchnęliśmy wszędzie gdzie nam pasowało. Można? Można! Ale z drugiej strony, czy nie warto wyeksploatować trochę kierunku, który zmieni nam klimat? Pójść w ślady Korteza, Magellana, Williama Adamsa (sprawdźcie sobie wikipedie o co biega jeśli nie znacie gościa)
Tak więc po przemyśleniu sprawy, jestem cały za nowym konceptem Thei. Jasne - może się okazać, że JW nie upchnie tylu smaczków w tak wielu podręcznikach. Ale z drugiej strony, ile razy do tej pory zawiedliśmy się na jego podręcznikach?
I tylko pozostaje mi zapytać o to co Wy myślicie? Planujecie zostać na starym kontynencie, czy nęcą Was nowe horyzonty?
Dla tych co chcieliby post poczytać po angielskiemu:
wtorek, 23 lutego 2016
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cóż, wsparłem i nie mogę się doczekać ;-) Zapowiadane zmiany w świecie oceniam na ogromny plus - właśnie tego było trzeba, aby Thea była jeszcze fajniejsza a przygody i bohaterowie bardziej różnorodni. Prawdopodobnie pierwszą kampanią jaką poprowadzę w ramach drugiej edycji, będzie właśnie motyw podróży do Nowego Świata :)
OdpowiedzUsuńMi kiełkuje już w głowie kampania, gdzie na początku z różnych względów postaci muszą stworzyć / wykorzystać zobowiązania i favory na starym kontynencie, znaleźć sponsorów / fundatorów wyprawy, a później już tylko kurs na horyzont. Dałoby mi to kilka sesji na zgranie drużyny, a następnie rzucam ich na głębokie wody.
OdpowiedzUsuńPrzy czym statek / flota byłaby wtedy dla niech bardzo cennym zasobem, decydującym o ich być - nie być.