Na ostatni "długi" weekend, grupa fanów niniejszego bloga zaprosiła mnie na wypad w góry. Jako i wdzięcznym trzeba było się okazać, z radością i nawet nie dając się długo namawiać, poprowadziłem... Złe słowo - robiłem narrację do przygody.
Jako że jednostrzałówki nigdy nie były moją domeną, pozwoliłem sobie poeksperymentować nieco z... Ze wszystkim praktycznie. I ku naszemu wspólnemu wielce przyjemnemu zaskoczeniu, przygoda wyszła fantastycznie.
Pierwszy wykorzystany przeze mnie element - postaci. Składały się z kilku li tylko elementów: Imienia, nacji, rzeczy w której dana postać była zaiste wspaniała, przywary oraz kapelusza. I to wystarczyło, aby stworzyć ciekawe, bogate i wciągające postaci.
Kolejny element który jeszcze bardziej zdał egzamin, to wprowadzona przeze mnie mechanika, która opierała się na następujących założeniach:
- Rzecz w której postać jest mocna wychodzi z automatu (no chyba że dochodzi do konfrontacji z innym mocarzem danej dziedziny)
- W każdej innej sytuacji by mieć pewność, że coś pójdzie po myśli graczy, musieli zużyć kostkę dramy. Swoją (która po wykorzystaniu przechodziła na rzecz MG) lub też drużynową (których na początku, po tym jak zbudowali sobie przygodę mieli około 30).
Więcej mechaniki zbytnio nie było. Kilka drobnych detali, które sprawiały że MGk mógł czasem przeszkodzić graczom radosny proces grania.
Efekt przerósł moje oczekiwania - sesja była dynamiczna, sytuacja zmieniała się raz po raz, plany upadały, nowe rodziły się już w trakcie realizacji. Akcja, akcja, akcja! Maksymalne uproszczenie mechaniki doprowadziło do tego, że praktycznie nie było przestojów. Cały czas coś się działo, ktoś kogoś zaskakiwał, reakcje tworzyły się na gorąco. Bardzo, bardzo polecam!
Jedynym momentem, w którym uproszczenie mechaniki się nie sprawdziło był pojedynek szermierzy. Tam gdzie rzeczywiście jest kształtowany przez rzuty na bardzo rozbudowane umiejętności, kiedy do głosu powinny były dochodzić konkretne knacki, tam uproszczony system zawiódł. Pojedynek nie powalał na kolana, tak jak potrafi w normalnej rozgrywce, gdy gracze wiedzą co mogą i sypia kościami.
Ten element wymaga jeszcze dopracowania, natomiast cała reszta rozpaliła me RPGowe serce.
Tak więc muszę przyznać, że z obawą zerkam na przyszłość tego bloga, bo jeśli tak dalej pójdzie to kto wie czy nie przesiądę się na system Everwaya, który pod tym względem jest podobnie prosty a dodatkowo wprowadza element losowości.
wtorek, 11 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pojedynek szermierczy tez nie był zły :) Brakowało trochę odwołania się do kostek, ale i tak mi się podobało :D
OdpowiedzUsuńJa byłam zachwycona :)
OdpowiedzUsuń