piątek, 30 października 2009

NPC nie z tej bajki

7th jest systemem filmowym. Dlatego bawimy sie nim nieco jak filmem. Obsadzamy role, narrację prowadzimy poprzez kadry, scenografie, sceny. Wyjątkowe akcje "pokazywane" są z różnych ujęć kamery, akcja zwalnia aby można było cudem uniknąć kuli, albo prześledzić dokładnie lot pocisku. Efekty jak w Matrixie niemalże.

Od czasu do czasu, zdarza mi się również "puścić oko" do moich graczy i wstawić do gry coś, co tylko pozornie jest w klimacie gry, ale tak naprawdę wszyscy znają to z zupełnie innej bajki. Przy czym poza innymi filmami i grami, również nasz RL może być jedną z "innych bajek".

Do czego się to sprowadza? Do wielu akcentów, ale najbardziej charakterystyczni są chyba NPCe.
Swoją drogą, wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę, że największe postaci Thei obsadzone są znanymi aktorami (p. kolorowe wkładki). Ja rozciągam to tylko na większą ilość NPCów.

I tak na przykład, jedna z drużyn natknęła się w swych poszukiwaniach na inkwizytora. Było on dość specyficzny i nawet w inkwizytorium mało kto go lubił. Był wyśmiewany przez kolegów, miał swoją biblioteczke na zakurzonym poddaszu i całe swe życie poświęcił na odszukiwanie śladów Syrnethów. Gracze niewiele się interesowali backgroundowym NPCem, nawet jeśli opis z wyglądu im kogoś przypominał. Dopiero gdy dowiedzieli się, że nazywa się Zorro Mouldero di Aldana ich buźki wyszczerzyły się w szerokim uśmiechu.

Podobnie dawno temu stworzyłem eiseńskiego rycerza, w czarnej pełnej zbroi, starego astmatyka, który za pomocą Zertostrungu miażdżył na odległość gardła wrogów. Nazywał się Darth van Deer i jego życiowym celem było odnalezienie swego syna, który nieświadom swego eiseńskiego pochodzenia żył sobie spokojnie w Usurii jako Łukasz Niebochod.

W bardziej hermetycznych kręgach NPCami stawali się bohaterowie graczy z innych gier i kampanii (np. Sławetny rolnik Johanes Kurtz (R), który po latach najemniczego życia i ubijania potworów osiadł w Castille i hodował najlepsze pomidory na ziemiach Aldana). Wstawiałem do gry postaci z naszego realnego świata (np. młody eiseński kapłan prowadzący sierociniec w górach, który później został Hierofantą i przyjął imię Jan Paweł). NPCami czasem byli moi koledzy albo wręcz gracze (nie mylić z postaciami graczy) - wypełniając mój świat poetami, inżynierami, szlachcicami albo łajdakami. W Szocji postaci natknęły się na bandę drabów dowodzoną przez Wielkiego Mac'a...

Przykładów mógłbym mnożyć, ale całośc sprowadza się do tego, aby czasem puścić oko do swoich graczy. Naprawdę wielką frajdą jest, gdy oni puszczą oko do Ciebie i grają dalej jakby nigdy nic, a tak naprawdę każdy krok jest powodem do radochy gdzieś w tle.

1 komentarz:

  1. Herr Gnauger! Kiedys wiecej musze sie o nim dowiedziec :)

    OdpowiedzUsuń